żeli astma jest rzetelnie rozpoznana i osoba faktycznie jest chora od dzieciństwa, to podanie leków przeciwastmatycznych wyrównuje jej szanse z pozostałymi sportowcami – uważa prof. Anna Doboszyńska, kierownik Zakładu Pielęgniarstwa Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i zastępca dyrektora ds. przychodni specjalistycznych Enel-med.
Problem astmy był jednym z najgłośniej roztrząsanych tematów w środowisku biegaczy narciarskich podczas igrzysk w Vancouver. Nasza złota medalistka Justyna Kowalczyk narzeka na nierówną rywalizację, jej zdaniem „to nie jest normalne, że dziewięćdziesiąt procent sportowców jest chorych na astmę”. Co pani sądzi o tej sytuacji?
– Nie jestem w stanie wypowiadać się na temat zdrowia biegaczy norweskich ani o możliwościach i zasadach rozpoznania astmy w tym zespole. Mogę jedynie powiedzieć, że jeżeli choroba jest rzetelnie rozpoznana i osoba faktycznie jest chora od dzieciństwa, to podanie leków przeciwastmatycznych wyrównuje jej szanse z pozostałymi. Osoba chorująca na astmę ma skłonność do skurczu oskrzeli, oddychanie sprawia jej większą trudność, ponieważ w czasie wysiłku przepływ powietrza w oskrzelach jest ograniczony, zwłaszcza wtedy, gdy wysiłek odbywa się na zimnym powietrzu.
Przepisy mówią, że wszyscy, u których rozpoznano astmę, powinni mieć wykonaną spirometrię. Jednak u większości astmatyków w okresie zdrowia wyniki tego badania są prawidłowe. Należy także przeprowadzić u tych chorych próbę nadreaktywności oskrzeli. Wykonuje się ją, gdy spirometria jest prawidłowa, podając do inhalacji histaminę, metacholinę lub karbachol. Czasami taką próbę wykonuje się właśnie na zimnym powietrzu. U osób ze skłonnością do skurczu oskrzeli taka inhalacja go wywoła, u osoby zdrowej nie spowoduje żadnej reakcji.
Czy możliwe jest przekłamanie wyników badań diagnozujących astmę?
– Praktycznie nie, chyba że robi się badanie komuś innemu, ale to już byłoby fałszowanie dokumentów. Wszystko, co dotyczy choroby, musi być umieszczone w dokumentacji medycznej każdego astmatyka, a już na pewno sportowca (szczególnie na poziomie światowym), bo to jest podstawą do podania mu leków wziewnych.
Nowoczesne leki na astmę, zwłaszcza steroidy, mają działanie przeciwzapalne, działają tylko w oskrzelach, w minimalnym stopniu wchłaniają się do krwi. Po jednym przepłynięciu w krwiobiegu są eliminowane albo rozkładane, nie mają więc wpływu na żadne narządy poza oskrzelami. Podobne działanie mają beta-mimetyki, czyli leki rozszerzające oskrzela, choć te rzeczywiście mogą wpływać na przyspieszenie czynności serca i w jakimś sensie pobudzać możliwości organizmu.
Gdyby założyć, że leki na astmę podamy osobie zdrowej – czy mogłyby one poprawić w jakiś sposób wydolność organizmu, dzięki czemu możliwe byłyby niespodziewanie dobre wyniki sportowe?
– Steroidy nie mają wpływu na taką poprawę, jeśli stan jest „normalny”, natomiast wyrównują stan zdrowia, gdy odbiega on od normy. Jedna lub dwie dawki beta-mimetyku pewnie mogą podnieść sprawność, ale te leki z założenia podaje się przewlekle, a wtedy zapewniają one równy poziom działania. Są oczywiście leki krótko działające, które doraźnie mogą poprawiać sprawność, ale te z kolei nie są dopuszczone do stosowania u sportowców.
Jak, pani zdaniem, można rozwiązać problem „nadmiaru” astmy wśród sportowców?
– Może tak, jak zaproponowała jedna z zawodniczek – Słowenka Petra Majdicˇ: przed zawodami robić badania wszystkim sportowcom w tym samym miejscu. Wtedy wszystko byłoby jasne.

Anna Doboszyńska
Pulmunolog i alergolog